Na taki czas "Miłość" jest idealna. Jasna, przejrzysta. Oczy odpoczywają, struny głosowe nie umierają, bo tekstu jest mało. Słowa można cedzić powoli, pokazując palcem na obrazki. Bo w tej książce każde słowo jest ważne.
Kupując ją, pomyślałam: czas zacząć mówić o miłości, a nie tylko ją pokazywać. Na początku było łatwo: ton głosu, wyraz twarzy, resztę robiła niemowlęca intuicja. A przecież miłość jest też wtedy, kiedy mówię "nie", kiedy zamykam drzwi, kiedy ona widzi, że mama i tata jakoś tak dziwnie rozmawiają i marszczą przy tym brwi...
Zbudowanie kontrastowych stwierdzeń, które nam wydają się oczywiste, wcale nie mogło być dla autorki proste. Każda strona książki, każda para ilustracji, powie: "kocham cię, kiedy", zamiast częstego "kocham cię, jeśli". Oczywiście, narysowane sytuacje to tylko baza, bo czytając, można mnożyć je w nieskończoność i dopasowywać do własnego życia. Uczyć małego człowieka, że miłość to bezwarunkowość, trudna i łatwa, piękna i brzydka, wspaniała i frustrująca droga. I samemu przypomnieć sobie taką czy inną kartę, wycierając z podłogi kolejną porcję rozlanego soczku.
A w marcu tego roku we Francji ukazała się kontynuacja tego duetu: "Miłość siostry". Nic, tylko czekać na polskie wydanie.
KUP, JEŚLI: Chcesz zacząć opowiadać dziecku o miłości, ale nie wiesz jak.